- Dobra ! Raz, dwa to ogarniacie a ja robię śniadanie ! - zarządziłam.
- Się robi mamoo ! - krzyknęli a ja się zaśmiałam.
Poszłam do kuchni i wyjęłam patelnie. Znalazłam też robota kuchennego i wszystkie potrzebne składniki na naleśniki. ,, Ucieszą się '' pomyślałam. Tak więc wzięłam się do robienia naleśników. Poszukałam jeszcze trochę i znalazłam nutellę i dżem truskawkowy. Kiedy smażyłam pierwszego naleśnika, mój dzwonek ( The Wanted Made ) w komórce włączył się. Podeszłam do blatu i popatrzyłam na wyświetlacz. To byłą moja mama. Ciekawe co chciała. Zawołałam szybko Jaya by zajął się naleśnikami.
- Dzień dobry mamo. Stało się coś ? - spytałam.
- Muszę z Tobą pilnie porozmawiać. To nie może czekać. - powiedziała bardzo poważnie. Trochę się tego wystraszyłam.
- Dobrze, to możesz przyjść do nas.
- W takim razie będę za 10 minut.
- Czekamy.
Kiedy się rozłączyłam wszystkie naleśniki były już usmażone. Rozstawiłam talerze i sztuczce. Powiadomiłam tez chłopaków, ze moja mam za chwilę tu będzie. Własnie usiedliśmy do stołu gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Powiedziałam, ze otworze. W nich stała zapłakana mama. Przytuliłam ja i wprowadziłam do salonu. Chłopacy już tam byli.
- Mamo ! Co się stało!? Powiedz, bo nie wytrzymam ! - prosiłam ją.
- Usiądź. - powiedziała i sama usiadła koło mnie. - Tata ... on nie żyje.... - w tym momencie wybuchła potwornym płaczem. To był szok. Zrobiłam wielkie oczy i przyciągnęłam do siebie kolana. Siedziałam tak z 5 minut. Cisze przerwała moja mama.
- Najgorsze jest to, że .... teraz pójdziesz do ... domu dziecka. - powiedziała z wyrzutem.
Jak to ?! Dom dziecka ?! O nie ! Nigdzie nie idę. Ale czemu nie mogę zostać z mama ? Po głowie chodziło mi 1000 myśli na sekundę. Teraz to się rozpłakałam. Nathan mnie mocno do siebie przytulił i głaskał po głowie. Po 15 minutach istnej histerii zapytałam się mamy.
- Co to znaczy, ze idę do domu dziecka ? Przecież jesteś moją mamą ! Ja chce być z tobą ! Nigdzie nie idę ! Nie ma nawet mowy ! - powiedziałam. Mama wzięła oddech i powiedziała.
- Posłuchaj Karolinko. - teraz zwróciła się do mnie po polsku - Gdy miałaś 2 latka twoja prawdziwa mama popadła w depresję. Wtedy zachorowała psychicznie. Wtedy twój tata zdecydował ze zabierze Cię od niej. Tak było dla Ciebie lepiej. Rok później poznał mnie. I tak jestem twoją mamą. Wychowałam Cię jak własną rodzoną córkę. Twoja mama nawet nie próbowała się z Tobą skontaktować... Przykro mi.
Teraz to był cios poniżej pasa ! Złapałam tylko za rękę Natha i bardzo mocno się do niego przytuliłam. To był tak wielki szok, że nic do mnie już nie docierało. Nie dość, ze mojego ukochanego tatę straciłam, to jeszcze się dowiaduję, że moja mam nie jest moją mamą i idę do domu dziecka. Co jeszcze ?!
- Jak ona się nazywa ? - spytałam przez łzy.
- Meredith Forrbes.
- Mamo.... - zawahałam się - Chce zostać sama. Przepraszam, po prostu muszę pomyśleć.
- No jasne. Już idę. Pamiętaj ! Kocham Cię.
- Ja Ciebie też ! Najmocniej na świecie ! - wtuliłam się w nią. Płakałam tak niemiłosiernie, że aż mnie gardło bolało. Mama wyszła a ja wróciłam do chłopaków.
- Caroline .... - zaczął Tom.
- Wszystko będzie dobrze. - dokończył Jay.
- Czekajcie chwilę ! - krzyknął Siva i wstał jak oparzony.
- Co ? - spytał Max.
- Którego dzisiaj mamy ?
- Nie wiem ... - powiedziałam.
- Jest dokładnie 10 lipca. A co to oznacza ? - spytał z wielkim bananem na twarzy Siva.
- Hmm... ale ja głupi jestem ! - Nathan zrobił multi facepalma - za 4 dni masz urodziny Caroline ! Będziesz już pełnoletnia ! Nie będziesz musiała iść do domu dziecka ! - krzyczał uradowany Nath.
- Dobra cieszę się naprawdę, ale mam poważniejsze problem na głowie...
- ... trzeba znaleźć Meredith. - dokończyli za mnie.
- Ktoś ma jakiś pomysł ? - zapytał Tom.
- A może pojedziemy do szpitala i spytamy się kto rodził 14 lipca 1994 roku. Zobaczymy może maja jakieś dane.- powiedział po namyśle Jay.
- Świetny pomysł ! - powiedział Max.
- To co raz, dwa i jedziemy ! - zarządził Tom.
- Nie bój się. Będę przy Tobie cały czas. - szepnął mi na ucho Nathan. Uśmiechnęłam się.
Ten dzień zapowiadał się wręcz wspaniale. A tu proszę ! Jakaś kompletna katastrofa !
_______________
No i jest rozdział ;)
Mam nadzieję, że się cieszycie, ze taki długi wyszedł ale akurat miałam czas, wenę i chęć.
Chciałam Wam powiedzieć, że data 14 lipca to faktyczna data moich urodzin ;D
Pozdrowienia dla rodzinki ! ;*
Ada ♥
- Co to znaczy, ze idę do domu dziecka ? Przecież jesteś moją mamą ! Ja chce być z tobą ! Nigdzie nie idę ! Nie ma nawet mowy ! - powiedziałam. Mama wzięła oddech i powiedziała.
- Posłuchaj Karolinko. - teraz zwróciła się do mnie po polsku - Gdy miałaś 2 latka twoja prawdziwa mama popadła w depresję. Wtedy zachorowała psychicznie. Wtedy twój tata zdecydował ze zabierze Cię od niej. Tak było dla Ciebie lepiej. Rok później poznał mnie. I tak jestem twoją mamą. Wychowałam Cię jak własną rodzoną córkę. Twoja mama nawet nie próbowała się z Tobą skontaktować... Przykro mi.
Teraz to był cios poniżej pasa ! Złapałam tylko za rękę Natha i bardzo mocno się do niego przytuliłam. To był tak wielki szok, że nic do mnie już nie docierało. Nie dość, ze mojego ukochanego tatę straciłam, to jeszcze się dowiaduję, że moja mam nie jest moją mamą i idę do domu dziecka. Co jeszcze ?!
- Jak ona się nazywa ? - spytałam przez łzy.
- Meredith Forrbes.
- Mamo.... - zawahałam się - Chce zostać sama. Przepraszam, po prostu muszę pomyśleć.
- No jasne. Już idę. Pamiętaj ! Kocham Cię.
- Ja Ciebie też ! Najmocniej na świecie ! - wtuliłam się w nią. Płakałam tak niemiłosiernie, że aż mnie gardło bolało. Mama wyszła a ja wróciłam do chłopaków.
- Caroline .... - zaczął Tom.
- Wszystko będzie dobrze. - dokończył Jay.
- Czekajcie chwilę ! - krzyknął Siva i wstał jak oparzony.
- Co ? - spytał Max.
- Którego dzisiaj mamy ?
- Nie wiem ... - powiedziałam.
- Jest dokładnie 10 lipca. A co to oznacza ? - spytał z wielkim bananem na twarzy Siva.
- Hmm... ale ja głupi jestem ! - Nathan zrobił multi facepalma - za 4 dni masz urodziny Caroline ! Będziesz już pełnoletnia ! Nie będziesz musiała iść do domu dziecka ! - krzyczał uradowany Nath.
- Dobra cieszę się naprawdę, ale mam poważniejsze problem na głowie...
- ... trzeba znaleźć Meredith. - dokończyli za mnie.
- Ktoś ma jakiś pomysł ? - zapytał Tom.
- A może pojedziemy do szpitala i spytamy się kto rodził 14 lipca 1994 roku. Zobaczymy może maja jakieś dane.- powiedział po namyśle Jay.
- Świetny pomysł ! - powiedział Max.
- To co raz, dwa i jedziemy ! - zarządził Tom.
- Nie bój się. Będę przy Tobie cały czas. - szepnął mi na ucho Nathan. Uśmiechnęłam się.
Ten dzień zapowiadał się wręcz wspaniale. A tu proszę ! Jakaś kompletna katastrofa !
_______________
No i jest rozdział ;)
Mam nadzieję, że się cieszycie, ze taki długi wyszedł ale akurat miałam czas, wenę i chęć.
Chciałam Wam powiedzieć, że data 14 lipca to faktyczna data moich urodzin ;D
Pozdrowienia dla rodzinki ! ;*
Ada ♥
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper. Kocham Cię! :*
OdpowiedzUsuńsuper Ada
OdpowiedzUsuńpisz szybko nastepny
ale sie porobilo
pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBomba ! :D
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham ten rozdział. <333
Z niecierpliwością czekam na następny. :)
BOsko\^^ :*
OdpowiedzUsuńO.O ale się porobiło. czekam niecierpliwie na kolejny ;D
OdpowiedzUsuńBombowy!
OdpowiedzUsuń<3<3
Heh to ja mam 10 lipca urodziny xd
OdpowiedzUsuńsuper rozdział xd
Rozdział super,pisz szybko kolejny bo już się nie mogę doczekać
OdpowiedzUsuń